Headhunter - Recenzja gry  |  Autor - Radek


 

Headhunter był zapowiadany jako ostatnia wielka gra na DeCka i chyba też najbardziej kontrowersyjna, bo o mały włos zostałaby zdjęta z listy wydawniczej makarona. Jednak wszystko poszło gładko i "łowca głów" zawitał na konsolę niebieskich, jednak i tu można skrobnąć coś o wielkiej kasie, gra ukazała się tylko w Europie i powstał port na PS2, który praktycznie nie różni się niczym od wersji Dreamcast'owej.

Po pierwszym zetknięciu z Headhunte'rem od razu rzucają się skojarzenia z najlepszymi filmami sensacyjnymi, zwłaszcza z Robocop’em. Otóż, fabuła prezentuje się niewąsko i potrafi naprawdę zaskoczyć, wszystko kręci się wokół głównego bohatera: Jack’a Wade’a i firmy Biotech, która zajmuje się transplantacjami i przeszczepami organów. Fabuła rozkręca się co raz bardziej i naprawdę zaskakuje.

 Headhunter czerpie garściami z najlepszych patentów z dotychczasowych gier i filmów, mamy więc tu trochę z MGS’a, Resident Evil’a, Shenmue, a na dodatek mamy też do dyspozycji motor - dzięki niemu szybciej dostajemy się do wybranych fragmentów miasta. Sama jazda jest niezwykle rajcowna, bo model jazdy jest naprawdę dobry, jedynie kolizje są nieco sztuczne.

 Nie ma dobrej gry bez dobrego voice-acting'u, a ten jest naprawdę wyśmienity, głosy pasują idealnie do postaci i tworzą niepowtarzalny klimat, nie występują tu debilne teksty rodem z Residentów, każda postać ma swój niepowtarzalny charakter i image. Od strony audio jest równie dobrze, główny motyw muzyczny wprost powala swoją aranżacją i przewija się przez całą grę w różnych odmianach. Równie dobrze prezentuje się ścieżka efektów dźwiękowych (odgłosy strzałów, ryk motoru czy piski szczurów) tworzą odpowiednią atmosferę.



Rozgrywka dzieli się na kilka części. Zdawanie licencji – tu możemy podwyższać swoje umiejętności, np. ciche przekradanie się pomiędzy strażnikami, stealth kill'e, zaliczanie checkpointów, itp. Wraz z postępami będziemy uzyskiwali coraz większą rangę, a tych jest cztery: C, B, A, AAA. Dzięki nim mamy dostęp do coraz lepszych broni i bardziej strzeżonych informacji, które wyjaśniają meandry fabuły. Jednak, aby przystąpić do testów o wyższą rangę trzeba zdobyć odpowiednią ilość punktów, którą zdobywamy jazdą na motorze. Same misje są bardzo zróżnicowane: zdobywanie informacji, ciche przekradanie się pomiędzy wartownikami, rozbrajanie ładunków rozmieszczonych w całym mieście, jest tego sporo i nie ma miejsca na nudę.

Graficznie gra prezentuje się elegancko, ładne tekstury, dbałość o detale, anty-alasing i wysoka rozdzielczość robią swoje, jednak podczas sekwencji na motorze widać zwolnienia animki i efekt pop-up. Niektóre poziomy są naprawdę dopieszczone, jeśli chodzi o detale, a niektóre odstraszają niezagospodarowanym miejscem i wszechobecną biedą, dotyczy to głównie misji, które rozgrywają się na zewnątrz budynków (vide doki).

Dreamcast dostał naprawdę solidną grę akcji z ciekawym scenariuszem, świeżymi patentami i niezłym klimatem. Zdecydowanie jest to gra, którą trzeba mieć w swojej kolekcji, mi zapewniła około 20 godzin czystej frajdy, smuci tylko fakt wydania drugiej części jedynie na PS2 i Xboxa.

 Recenzja przeniesiona za zgodą autora i dzięki uprzejmości strony : www.dc-world.neth.pl