90 Minutes: SEGA Championship Football - Recenzja gry  |  Autor - radEk

 

Z 90 Minutes wiązałem wiele nadziei, głównie dlatego, że nad grą czuwał już nie raz zasłużony team Smilebit, który odpowiada za takie hity jak Jet Set Radio czy Panzer Dragoon, więc można było pokusić się o stwierdzenie, iż 90 Minutes będzie najlepszą gałą na DC, co w sumie jest dosyć prostym zadaniem, bo konkurencja jest tak słaba, że w ogóle nie istnieje. Kiedy dorwałem płytkę czym prędzej zarzuciłem ją w paszczę głodnego DeCeka któremu od dawna marzy się solidna piłka kopana...

Szybkim tempem przeleciałem przez menusy wgrywające się nieco z opóźnieniem, przeglądając dostępne tryby. Tych jest kilka, m.in. World Championship, Exhibithion, Training, Domestic, czyli standard. Fajną opcją jest natomiast Utility, gdzie możemy edytować jakąś drużynę lub stworzyć nową. SEGA postarała się trochę nad ostatnią DeCekową grą, dzięki czemu drużyny są na licencji, jednak nie ma róży bez kolców, bo brak tu niestety Polskiego składu . 90 Minutes oferuje także zmienne warunki pogodowe, które prezentują się całkiem smakowicie, tak samo z resztą jak stadiony, których mamy kilka. Główną bolączką 90 Minutes, tak samo z resztą jak i innych Dreamcastowych piłek jest gameplay, który dodatkowo jest utrudniany przez częste spadki framerate’u. Rozgrywka na stadionie przez pierwsze minuty wydaje się dosyć znośna, piłkarze dość zgrabnie jednak z pewną sztywnością biegają po boisku, czasem przy podaniach najzwyklej w świecie gubią piłkę, która przechodzi pomiędzy ich nogami. Zwody natomiast i inne triki z piłką są i w zasadzie tyle można o nich napisać. Strzały czasem wypadają komicznie, przy mocniejszych strzałach piłka może przejść przez siatkę, ba czasem nawet przez jakiegoś zawodnika stojącego na jej drodze co już jest karygodne.

 W 90 Minutes tak sam jak w przypadku UEFA nie czuć power'a płynącego ze strzałów, zawodnik leciutko zamachnie się nogą, a piłka leci daleko w trybuny. Natomiast gdy weźmie mocniejszy zamach piłka ledwo doleci do bramki, a niekiedy zdarzy się, iż w ogóle nie trafi w piłkę ! Fizyka szwankuje i to bardzo często, jednak nie na takim poziomie jak w UEFA Dream Soccer. Po jakimś czasie można przyzwyczaić się do niej, można ale niekoniecznie. Kolejna sprawa tyczy się przełączania pomiędzy piłkarzami. Gra nie nadąża ze zmianą lub przełącza się na nieodpowiedniego zawodnika co bardzo często doprowadza do straty bramki, można oczywiście przełączać się pomiędzy nimi ręcznie jednak to nie zdaje egzaminu. Za wadę mogę uznać też brak sterowania krzyżakiem do którego jestem przyzwyczajony w grach piłkarskich - wszystkie manewry wykonujemy gałką analogową, co sprawdza się średnio.

Wizualnie gra nie zawodzi. Piłkarze są elegancko zrobieni, jednak podobieństw do prawdziwych tu nie uświadczysz, ot losowo zapodane facjaty, jedynie Ci słynniejsi jakoś tam wyglądają. Wstawki są ładnie zrobione i to głównie na nich możemy dostrzec detale zawodników: po stracie bramki krzywią się, smucą, dość fajnie to wygląda. Zmienne warunki pogodowe wypadają również fajnie. Padający deszcz, śnieg, mecz o wschodzie słońca wywołują pozytywne odczucia. Szkoda tylko, że nie dopracowano enginu gry, który bardzo często nie wyrabia, zwłaszcza przy padającym śniegu.

Oprawa audio jest bez fajerwerków. Muzyczki wprawdzie nie odrzucają, ale i nie powalają, dobre na posłuchanie przez 5 minut. Okrzyki na stadionach to również standard, jednak czego tu się spodziewać ? Kibice wrzeszczą po golu, przy ładniejszych akcjach zaczynają wyć to samo podsycając atmosferę. Komentator też nie powala swoim rozmachem, zapowiada sam siebie, dziwnie mówi i równie dziwne są zdania, taki polski „Kali poszedł, Kali uciekł”

Mętlik mam w głowie, bo tak na dobrą sprawę nie wiem jak ocenić tą grę. 90 Minutes jest zdecydowanie najlepszym soccer'em na DC, pomimo swoich sporych niedociągnięć można trochę pograć, niektórym nawet może się spodobać, jednak gra w porównaniu do takiej Fify (nawet tej z PSX’a) wypada jak totalny średniak ginący w gąszczu innych crap'ów. Masz dużą ochotę na piłkę nożną? Możesz sprawdzić 90 Minutes, może się spodoba.

Recenzja przeniesiona za zgodą autora i dzięki uprzejmości strony : www.dc-world.neth.pl